OSTRÓDA. 32 lata temu wielu ostródzian obudziło się w innej rzeczywistości. Nocą z 21 na 22 lutego 1990 roku w Ostródzie spłonął największy sklep spożywczy, jeden z trzech pawilonów tzw. Blaszaka. Dla ówczesnych ostródzkich zakupoholików świat już nigdy nie był taki sam.
Przez długie lata jeden z trzech pawilonów „Blaszaka” był największym samoobsługowym marketem spożywczym w Ostródzie. Tam w latach kiedy mięso było na kartki, a na sklepowych półkach było niewiele, można było kupić wszystko co akurat wtedy było. Tam też jako gówniarze chodziło się oddawać do skupu butelki, bo był największy w mieście. Później z gotówką ze skupu „śmigało” się do pobliskiego baru „Frytka” na… frytki. Niektórzy też szli do antykwariatu po komiksy albo inne książki. Takie były kiedyś czasy, bez smartfonów i Internetu.
Rzeczony Blaszak składający się z trzech pawilonów – spożywczy, odzieżowy i chemiczny – był swego rodzaju ostródzką galerią handlową. Na przełomie lat 80. i 90. XX wieku żeby spełnić standardy galerii handlowej powstał tam bar „To Tu”. Zbierali się tam ostródzcy cinkciarze, polscy Niemcy, „fajne” dziewczyny i było jakby luksusowo, bo wystrój, dania i napoje, również te wyskokowe – ciut z Zachodu.
I prawdopodobnie wspomniany mały bar był miejscem zarzewia pożaru, który wybuchł 32 lata temu (21 lutego 1990 r.). Była godz. 23.31. Wtedy to do rejonowego stanowiska kierowania w Ostródzie wpłynęło zgłoszenie o pożarze pawilonu handlowego z barem szybkiej obsługi przy ul. Czarnieckiego 49. Na miejsce wysłane zostały wszelkie możliwe siły: ostródzcy zawodowcy z Zawodowej Straży Pożarnej w Ostródzie, strażacy z ZNTK Ostróda, z Jednostki Wojskowej 1954, OSP Miłomłyn, OSP Reszki i OSP Lubawa.
Obszernie wydarzenia z feralnej nocy z 21 na 22 lutego 1990 r. opisane zostały w książce “Zarys dziejów pożarnictwa powiatu ostródzkiego 1949-2019” autorstwa Tomasza Ostrowskiego obecnego komendanta powiatowego Państwowej Straży Pożarnej w Ostródzie. Stamtąd wiadomo m.in., że kiedy pierwsze strażackie zastępy dojechały na miejsce ogniem objęte było pomieszczenie baru oraz część sklepu. Pożarem zagrożone były dwa sąsiednie pawilony handlowe. Początkowo akcją kierował oficer operacyjny podporucznik Witold Zaborowski. Po północy dowodzenie przejął ówczesny komendant rejonowy porucznik Waldemar Wajdyk.
Ze względu na dużą ilość artykułów spożywczych, palne ocieplenie pawilonu wykonane z pianki poliuretanowej oraz silny wiatr, pożar szybko się rozprzestrzeniał. Pożarem objętych 900 metrów kwadratowych powierzchni sklepu. Akcja ratowniczo-gaśnicza trwała całą noc i w godzinach porannych 22 lutego.
– Brałem udział w końcowej fazie akcji podczas dogaszania pogorzeliska, elementy ścian składały się z elementów, które bardzo długo się tliły. Z relacji kolegów pamiętam, że podczas pożaru najszybciej zawaliła się konstrukcja dachowa – wspomina Krzysztof Krześniak, który też uczestniczył w tych działaniach na terenie Blaszaka.
Na ówczesne pieniądze – na kilka lat przed denominacją i w trakcie galopującej inflacji – straty oszacowano na 800 mln zł. Za to wartość mienia uratowanego wyceniona została na około 3 miliardy.
21 lutego 1990 roku był ostatnim dniem działalności pawilonu spożywczego ostródzkiego Blaszaka. Nigdy nie został odbudowany. Później przez chwilę było tam ostródzkie targowiska, gdzie z łóżek polowych można było kupić kasety magnetofonowe z różną muzyką, radiomagnetofony z Berlina Zachodniego czy magnetowidy oraz nieśmiertelne niemieckie słodycze i chemia. Tam w niektórych przypadkach pierwsze kroki stawiał lokalny biznes.