OSTRÓDA-ELBLĄG. Sąd Okręgowy w Elblągu ostatecznie oddalił apelację przedsiębiorcy, który domagał się usankcjonowania zjazdu. Teraz spokojnie można tam znowu ustawić barierki.
Żółte barierki na tym zjeździe wzbudziły duże poruszenie wśród mieszkańców Ostródy. Mieszkańcy Piastowskiej przy zjeździe chcieli ochrony tego miejsca przed natężeniem ruchu i domagali się zapewnienia bezpieczeństwa. Z kolei inni chcieli mieć dodatkowy wjazd. Przedsiębiorca, który na tym terenie ma usytuowane przedsiębiorstwo postanowił pozwać władze miasta o naruszenie posiadania. Sąd w Ostródzie wstępnie zabezpieczył powództwo i nakazał zdjąć barierki na czas procesu.
Do sprawy włączyli się mieszkańcy Piastowskiej. Wykorzystali fortel prawny, ustanowili jedną z mieszkanek uczestnikiem procesu sądowego. Powołany został biegły, który stwierdził, że absolutnie nie może być tam zjazdu i generalnie nie może być tam drogi. Zgodnie z planami zagospodarowania sporna nieruchomość była wpisana w dokumentacji jako „pas zieleni izolacyjnej”.
Pełnomocnik Piastowskiej zażądał natychmiastowego uchylenia zabezpieczenia i Sąd w Ostródzie uchylił własne zabezpieczenie i jednocześnie oddalił powództwo przedsiębiorcy.
Przedsiębiorca nie dawał za wygraną i złożył apelację, lecz ta w piątek została prawomocnie i ostatecznie oddalona. Zdaniem mecenasa Piotra Brzozowskiego, reprezentującego mieszkańców Piastowskiej, pozew był zupełnie nietrafionym pomysłem.
- Nie może jedna osoba domagać się władztwa nad drogą, która do niej nie należy, tylko dlatego, że w pobliżu znajduje się jej przedsiębiorstwo – uważa mecenas Brzozowski. - Nie wiem jak do tej pory wyglądały relacje przedsiębiorcy z władzami miasta na przestrzeni wielu lat, ale w świetle akt sprawy, relacje te budzą moje poważne wątpliwości prawne.
W jaki sposób powinna zostać teraz uporządkowana sprawa zjazdu z Grunwaldzkiej na Piastowską po prawomocnym wyroku sądu?
- Zarządca terenu - burmistrz miasta Ostróda - powinien niezwłocznie zabezpieczyć teren przed ruchem samochodowym – mówi mecenas Brzozowski. - Jakiekolwiek zdarzenie drogowe na tym terenie, a tym bardziej wypadek (np. z udziałem dziecka biegnącego na orlik), będzie od teraz obciążało zarządcę. Zresztą burmistrz na pierwszych rozprawach zapowiadał, że oddaje decyzję w ręce Sądu”.