OSTRÓDA-WĘGRY. Marcin Pietrzak z synem Maksem w “renówce” R4 ruszyli w kolejną wakacyjną podróż. W piątek wybrali się do Albanii. Dojechali na Węgry nad Balaton, gdzie spędzili niedzielę.
Przed rokiem Marcin i Maks samochodem renault R4 w pierwszą wakacyjną podróż udali się do Francji. W tym roku ojciec z synem w swoją “renówką” R4 ponownie wyruszyli w kilkunastodniową podróż. Tym razem celem rodzinnej wyprawy jest Albania. Chłopaki umówili się z nami, że będą się z nami dzielić swoimi przygodami w drodze na Bałkany. Na bieżąco ich relacje możecie śledzić na Tata i Maksio w R4.
Już ponad 1100 km za nami jesteśmy nad Balatonem. Z 2. Zlotu Zabytkowych NOS-ów ruszyliśmy w trasę, w nocy ok 1.30 zajechaliśmy do Katowic. Maksio zapowiadał tym razem, że nie będzie spał, bo omijają go ciekawe rzeczy, ale niestety zmęczenie wygrało, jak widać na załączonym obrazku.
Pierwsza nocka w Katowicach (w zasadzie to krótka drzemka), bo rano byliśmy już umówieni z Adamem i Magdą z Klasyczni-w-podróży. Oczywiście, jak to zwykle bywa, po drodze nam się przypomniało, że nie wzięliśmy paru rzeczy, więc szybkie zakupy z rana w Decathlonie (uzupełniliśmy pewne braki i ruszyliśmy). W sobotę czekał nas najdłuższy odcinek 606 km i sporo godzin jazdy. Mam trochę pretensje do Google, bo nas cały czas oszukuje w kwestii czasu dojazdu. Niby w 5 godzin i 50 minut mieliśmy być na miejscu, a po drodze bezczelnie aplikacja dodawała nam minuty, a nawet godziny i dopiero po 9 godzinach dotarliśmy do celu.
Miałem wrażenie, że jazda na dwa auta podwójnie zwracała uwagę innych kierujących, ręka mnie boli od ciągłego machania. Oczywiście nie obyło się bez przygód. Na granicy ze Słowacją zrobiliśmy krótki przystanek na toaletę. I tu nagle zbliżają się z poważnymi minami w mundurach panowie celnicy. Zaczynają oglądać, zaglądać i myślę sobie, że mamy przerąbane za nielegalny przemyt dużej ilości fasolki po bretońsku i zupek chińskich. Na szczęście pojawiły się uśmiechy i okazało się, że przyszli z ciekawości obejrzeć auta.
Z opóźnieniem dotarliśmy na miejsce. Obóz rozbity, na polu namiotowym. Próbowaliśmy wytłumaczyć panu w recepcji, żeby przydzielił nam miejsca obok siebie z Adamem. Ale po krótkiej wymianie zdań, w trzech różnych językach, miałem wrażenie, że recepcjonista zrozumiał, że ja i Adam jesteśmy parą, a Maksio jest naszym synem, więc odpuściliśmy temat. Ostatecznie mieliśmy wrażenie, że specjalnie nam przydzielił tak oddalone od siebie kwatery.
Niedziel poświęcona na zwiedzanie okolic Balatonu i w poniedziałek ruszamy dalej ku Albanii. Jutro ma dojechać do nas trzecia Renia.