PIŁKA NOŻNA. Piłkarze Sokoła Ostróda w III lidze są regularni jeśli mowa o straconych golach. Drugi raz z kolei ostródzianie stracili trzy gole i przegrali. Ale jest progres, bo strzelili dwie bramki.
Porażką piłkarze ostródzkiego Sokoła przywitali się z trzecioligowymi rozgrywkami na własnym stadionie. W pojedynku 2. kolejki ze Świtem Nowy Dwór Mazowiecki przez godzinę byli tłem dla gości. Wcześniej dali sobie strzelić trzy gole, a kiedy zaczęli z mozołem odrabiać straty zabrakło im czasu na wywalczenie chociażby jednego punktu.
Zaczęło się dość obiecująco, gospodarze w 2. min przeprowadzili akcję lewą stroną, po której nowodworscy obrońcy musieli interweniować i przez następne ponad pół godziny za wiele pod bramką Świtu nie działo się. No może poza trzema rzutami rożnymi w wykonaniu Sokoła. Jednak po dośrodkowaniach z kornerów piłka ani razu nie znalazła adresata w koszulce z jachtem na piersiach. Za to goście szybko spokojnie realizowali swój pomysł na mecz w Ostródzie. Starali się szybko odciąć ostródzian od możliwości prowadzenia swoich akcji i sami z każdą upływającą minutą coraz lepiej zarządzali grą.
Pierwszą szansę na objęcie prowadzenia goście wypracowali sobie z dużą pomocą zawodników Sokoła. Jeden z ostródzkich piłkarzy zbyt nerwowo zareagował na pojawienie się piłkarza Świtu w polu karnym, spóźnił się z reakcją i skończyło się to faulem, a w konsekwencji rzutem karnym. Po strzale z 11 metrów Łukasza Sosnowskiego piłka wylądowała w prawym rogu bramki Sokoła, a bramkarz w lewym i było 0:1. Za kilka chwil z około 20 metrów strzelał Jakub Banul, ale strzał ostródzkiego pomocnika na róg wybił golkiper z Mazowsza. Od 21. min było 0:2, pomocnik Świtu z lewego skrzydła złamał akcję do środka, kopnął z kilkunastu metrów w kierunku bramki, piłka odbiła się od spojenia słupka z poprzeczką, spadła obok Kamila Wiśniewskiego, który z głowy skierował ją do siatki. Za kilka minut ostródzianie siermiężnie rozgrywali swoją akcję na prawym skrzydle, futbolówka dograna została do półprawego, stamtąd dośrodkowana w pole karne, a tam główkował Dawid Kasprzyk lecz piłka wylądowała na górnej siatce. Dominacja Świtu nie słabła. Minął kwadrans od podwyższenia prowadzenia, a nowodworzanie mieli już przewagę trzech goli. W 36. min Jan Nawotczyński w dziecinny sposób nabrał jednego z ostródzian, wywalczył sobie miejsce do oddania strzał, strzelił po ziemi tuż przy bliższym słupku i na 3 Maja było 0:3 Ten wynik utrzymał się do przerwy.
W pierwszym kwadransie drugiej części gry znowu dominowali przyjezdni. Raz po szybkiej wymianie piłki swoją akcję skończyli strzałem, po którym ostródzian uratował słupek. Natomiast kilka minut później błąd popełnił bramkarz Sokoła, źle obliczył lot futbolówki, ta go przelobowała, zmierzała w kierunku bramki, ale Norbert Florczak rozpaczliwym rzutem uratował Trójkolorowych przed utratą czwartego gola. Od tego momentu goście jakby lekko spuścili z tonu, a nie mający nic do stracenia podopieczni Dominika Bednarczyka zaczęli przejmować inicjatywę. W końcu udało się zmniejszyć straty. W 69. min długo pograli piłką na połowie Świtu, w końcu piłka została dośrodkowana w pole karne, a tam na wysokości bliższego słupka Łukasz Święty z głowy trafił do bramki. Niemal wszystkie ostródzkie siły zostały zaordynowane do ofensywy. Pomysły na sforsowanie linii defensywnej za bardzo nie było. Arbiter doliczył 7 minut, a wynik na tablicy 1:3. W 95. min ambicja ostródzian została nagrodzona. Wynik spotkania na 2:3 ustalił Kasprzyk. Za kilka chwili rozbrzmiał gwizdek kończący spotkanie.
Sokół Ostróda - Świt Nowy Dwór Mazowiecki 2:3 (0:3) 0:1 - Sosnowski (9 karny), 0:2 - Wiśniewski (21), 0:3 - Nawotczyński (36), 1:3 - Święty (69), 2:3 - Kasprzyk (90)
Inne wyniki 2. kolejki z piątku: Ursus Warszawa – Broń Radom 3:2, Pelikan Łowicz – Legia II Warszawa 0:2.