PIŁKA NOŻNA. Jak w przerwanym przez Covid-19 sezonie 2019/20 w derbach gminy Ostróda w okręgówce padł remis 2:2. Kormoran nie przegrał szóstego z kolei meczu, a Płomień przerwał serię trzech kolejnych porażek.

W 9. kolejce spotkań grupy 2 klasy okręgowej lokalni kibice doczekali się na derby gminy Ostróda. Kormoran Zwierzewo podejmował na własnym boisku ekipę Płomienia Turznica. Oba zespoły po różnych seriach: zwierzewianie po pięciu kolejnych spotkaniach bez porażki, a turzniczanie po trzech porażkach. Statystyki sezonu 2022/23 w roli faworyta stawiały gospodarzy, ale derbowe starcia to wyjątkowe wydarzenia i można było spodziewać się wszystkiego.
Po dwóch stronach barykady bracia, w ekipie gospodarzy Paweł i Tomasz Śnieżawscy, a Płomieniu Roman Śnieżawski. I to właśnie ci piłkarze byli bohaterami pierwszych 45 minut derbowego starcia w Zwierzewie. Już w 7. min zaczął najstarszy ze „Śniegów” Paweł. Kapitan Kormorana otworzył wynik, wygrał walkę o pozycję po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Dawida Sokołowskiego i z główki pokonał strzegącego bramki przyjezdnych Piotra Sikorę. Za siedem minut w meczowych statystykach zapisał się średni w tym gronie z braci Śnieżawskich Roman. Najpierw w polu karnym uwolnił się spod opieki rywala, za chwilę jakby szukał pozostawionej nogi innego przeciwnika i znalazł tę Łukasza Kalwińskiego, efektownie fiknął przez nią, upadł na murawę i arbiter podyktował rzut karny. Sam poszkodowany postawił piłkę na 11 metrze, przymierzył w swój lewy róg, uderzył precyzyjnie w bok siatki, jego intencje wyczuł Denis Staroń, ale nie sięgnął futbolówki. Później sporo działo się w środkowej strefie boiska, wiele walki, momentami chaos z obu stron i proste straty, a niewiele sytuacji podbramkowych. Aż nadeszła 41. min, gospodarze wznowili grę długim rzutem z autu, piłka doleciała w pole karne, a tam Tomasz Śnieżawski ubiegł swojego opiekuna i z bliska strzelił na 2:1.

Na drugie 45 minut rywalizacji trener Płomienia Paweł Oliwa wpuścił Michała Maja. Doświadczony rozgrywający z Turznicy uporządkował grę gości. Turzniczanie coraz częściej pojawiali się pod polem karnym Kormorana. Golkiper ze Zwierzewa do 59. min nie dawał się zaskoczyć. W końcu jednak po faulu Jakuba Bojarowskiego przed linią 16 metrów nadarzyła się szansa dla gości na wyrównanie. Z wolnego w kierunku dalszego słupka tuż nad murawą uderzył Maj, piłkę przed siebie sparował Staroń, zagapił się Jakub Wojdyłło, którego wyprzedził Bartłomiej Sadowski, dobiegł do futbolówki i z kilku metrów ustalił wynik spotkania na 2:2.
Później jeszcze dwa razy swój zespół uratował Staroń. Świetną okazję zmarnował Rafał Farasiewicz, który będąc w sytuacji sam na sam z Sikorą podał do bramkarza Płomienia. Przed końcem meczu po drugiej żółtej kartce powinni dostać Szymon Longosz (Płomień) i Jarosław Koszewski (Kormoran), ale ich arbiter oszczędził. Takiego szczęścia nie miał Michał Kiński, który pod za faul po raz drugi zobaczył żółty kartonik, w konsekwencji został ukarany czerwoną kartką i Kormoran ostatnie minuty grał w osłabieniu. Gospodarze dotrwali jednak do końcowego gwizdka i do sześciu wydłużyli serię gier bez porażki.
Kormoran Zwierzewo - Płomień Turznica 2:2 (2:1) 1:0 - P. Śnieżawski (7), 1:1 - R. Śnieżawski (14 karny), 2:1 - T. Śnieżawski (41), 2:2 - B. Sadowski (59); czerwona kartka: M. Kiński (84, Kormoran, za dwie żółte)