PIŁKA NOŻNA. Panie to był moment… i LKS Tyrowo prowadził w meczu z Ewingami Zalewo 3:0. Dzień konia miał Mariusz Gradys strzelec czterech goli. W Kadynach na drogę zwycięstw wróciła Tęcza Miłomłyn.

La Furia Roja – czerwona furia – określano piłkarską reprezentację Hiszpanii, kiedy kroczyła od mistrzostwa świata po mistrzostwo Europy. Z podobną mocą – zachowując proporcje – na Estadio Toronto wyszli w sobotę piłkarze LKS Tyrowo na mecz grupy 2 klasy A z zalewskimi Ewingami. Było to szczególne spotkanie dla Mariusza Gradysa i Rocco De Rossy, bo obaj wcześniej występowali w zespole z Zalewa, gdy ten występował w klasie okręgowej. Sentymentów jednak nie było. Nad podziw dobrze w rywalizacji z zalewianami czuł się Gradys, który szybko strzelił gola na 1:0. Za kilka chwil wpadł razem z piłką do bramki i tyrowianie prowadzili różnicą dwóch goli. Później była chwila przerwy w strzelaniu, ale w 36. min przerwał ją Marcin Rejman, pakując z bliska futbolówkę do siatki. Tyrowska furia nabrała jeszcze większej mocy i na 4:0, kompletując hat-trick, trafił Gradys. Nie było to jego ostatnie słowo w tym meczu. Minęło kilka minut, dośrodkowanie z rzutu rożnego, najwyżej w powietrze wyszedł Gradys (co widać na zdjęciu poniżej) i z głowy czwarty raz pokonał bramkarza Ewingów.

Pogrom gości stał się faktem, ale po przerwie podopieczni Łukasza Goździejewskiego dołożyli jeszcze kilka bramek. Grający trener dwukrotnie zameldował się na liście strzelców, a jednego gola zalewianie sami sobie strzelili. Rekordowa wygrana LKS Tyrowo na Estadio Toronto stała się faktem.
LKS Tyrowo - Ewingi Zalewo 8:0 (5:0) Bramki: M. Gradys 4, Goździejewski 2, Rejman, samobójcza

Po dwutygodniowej zadyszce i dwóch porażkach na zwycięski szlak wrócili piłkarze Tęczy Miłomłyn. Pojechali na ciężki teren do Kadyn, gdzie oprócz rywalizacji z przeciwnikami musieli sobie też radzić z niełatwymi warunkami terenowymi. Z wszystkimi przeszkodami poszło w miarę gładko. Zdobywanie goli dla Tęczowych rozpoczął Kuba Kisiel. Jeszcze przed przerwą miłomłynianie wyrównali i druga część rywalizacji rozpoczęła się od umownego 0:0. W drugich 45 minutach rywalizacji poszło lepiej, głównie z tyłu, bo podopieczni Piotra Zająca zagrali na zero z tyłu. W Kadynach po przerwie ciężar zdobywania bramek wzięli na siebie Bartkowie Klonowski oraz Hasiuk i Tęcza wygrała 3:1.
Celny strzał z rzutu karnego w wykonaniu Kornela Wiśniewskiego (strzał do zobaczenia TUTAJ) uratował jeden punkt piłkarzom Jastrzębia Ględy w wyjazdowym pojedynku z Syreną Młynary. Spotkanie po 90 minutach rywalizacji zakończyło się remisem 1:1.