ROZMOWA. „Korzystając ze swojej wolności słowa pamiętajmy, że wywodzi się ona z ludzkiej godności” czyli hejcie w Internecie. Rozmawiamy o tym z prawnikiem Piotrem Krajewskim.

Rozwój technologiczny, w tym Internetu i mediów społecznościowych przyniósł wiele korzyści. Możemy kontaktować się czy też promować swój produkt w dużo prostszy sposób. Jednocześnie z tym zjawiskiem powstały nowe, nieznane wcześniej zagrożenia. Jednym z nich jest hejt w Internecie, który dotyka nie tylko osoby znane i rozpoznawalne, ale może dotknąć każdego. Hejt stał się tak powszechny, iż „ubezpieczenie od hejtu” wprowadzają do swojej oferty firmy ubezpieczeniowe, a psycholodzy apelują o edukację najmłodszych w tym zakresie. W rozmowie z prawnikiem Piotrem Krajewskim, któremu sposoby obrony przed hejtem są szczególnie bliskie, wyjaśniamy wybrane kwestie dotyczące granic wolności słowa i ochrony przed nienawiścią w Internecie.
– Internet jest anonimowy, a hejt w Internecie jest bezkarny?
– Internet nie jest anonimowy, a hejt nie jest bezkarny. Jednak walka z tym zjawiskiem bywa trudna i czasochłonna.
– Dlaczego tak się dzieje?
– Nękanie czy znieważanie w Internecie nie jest tak namacalne i oczywiste jak niektóre inne przestępstwa. Dominuje przekonanie, że jeśli nie wydarzyła się znaczna szkoda czy też krzywda w rozumieniu fizycznym, to nic się nie stało. Ja uważam zupełnie inaczej.
– Inaczej czyli jak?
– Uważam, że ludzka psychika jest równie ważna jak zdrowie fizyczne. Przykładowo stalking może naruszać prywatność, poczucie bezpieczeństwa i godność osoby nękanej. Podobnie uważa ustawodawca, który zaostrzył w ostatnim czasie ustawowy wymiar kary za to przestępstwo. W chwili obecnej stalkerowi, który swoim działaniem spowodował targnięcie się pokrzywdzonego na własne życie grozi od 2 do 12 lat pozbawienia wolności. Jest to zagrożenie karą równe zagrożeniu za przestępstwo rozboju, czyli poważnego przestępstwa przeciwko mieniu.
– Co powinna zrobić osoba, którą dotyka hejt w Internecie?
– Przede wszystkim uzyskać wsparcie psychologiczne. W dalszej kolejności powinna skonsultować się z prawnikiem, profesjonalistą, który odpowiednio zakwalifikuje stan faktyczny i przedstawi możliwości rozwiązania problemu. Tego typu zdarzenie w Internecie może mieć bardzo różne skutki prawne. Mogło dojść na przykład do przestępstwa ściganego z oskarżenia publicznego, przestępstwa prywatnoskargowego, czy też naruszenia dóbr osobistych. W grę mogą wchodzić przepisy dotyczące prawa prasowego, prawa autorskiego czy nawet prawa wyborczego. Moim zdaniem osoba niebędąca profesjonalistą, działając na własną rękę, niekoniecznie właściwie zadba o swój interes prawny.

– Skąd u Pana zainteresowanie tymi zagadnieniami?
– Ze względu na swoją działalność publiczną dotykał mnie hejt w Internecie w bardzo dużej skali. Chciałem sobie pomóc i „coś z tym zrobić”. Zmieniłem zainteresowania prawnicze z samorządu terytorialnego i finansów publicznych na przytoczone dziedziny prawa. Obecnie moje zainteresowania są szersze, obejmujące całość „granic wolności słowa”. Co oczywiste nie są to tylko przestępstwa przeciwko czci, ale chociażby prawo własności intelektualnej i prawo prasowe.
– Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło?
– Hejt i nienawiść nigdy nie są dobre. W moim przekonaniu ich przejawy należy dusić w zarodku i po prostu z tym walczyć. Im więcej osób „nie będzie odpuszczać”, tym będziemy żyli w lepszej rzeczywistości. Nie możemy jako społeczeństwo tolerować takich zjawisk. Wolność, w tym wolność słowa jest jedną z najistotniejszych wartości ogólnoludzkich. Jednak, zgodnie z art. 30 Konstytucji RP: „Przyrodzona i niezbywalna godność człowieka stanowi źródło wolności i praw człowieka i obywatela. Jest ona nienaruszalna, a jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych”. Korzystając ze swojej wolności słowa pamiętajmy, że wywodzi się ona z ludzkiej godności.