OSTRÓDA. Koty mogą wrócić do Kociarni. Sąd Okręgowy w Elblągu, nakazuje przeciwnikowi Stowarzyszenia „Kociarnia”, aby ten wydał temuż Stowarzyszeniu wszystkie klucze do ostródzkiej „Kociarni” i przywrócił odciętą instalację elektryczną.
Do napisania tegoż felietonu skłoniła mnie sprawa ostródzkiej „Kociarni”, która, kilka miesięcy temu, stanęła nagle przed dramatycznym problemem likwidacji punktu pomocowego dla porzuconych kociaków. Sprawa związana jest z wykupem budynku, który wynajmowany był na cele pierwszej pomocy i opieki nad samotnymi kotkami. Nowy właściciel bezpardonowo wkroczył do tematu kociaków i słusznie władze Stowarzyszenia poczuły zagrożenie co do dalszej bytności jedynego w Ostródzie punktu bezinteresownej pomocy zwierzętom.
Tak niegdyś sławna „Kociarnia”, angażująca dziesiątki wolontariuszy; będąca inspiracją dla wielu, znanych w Ostródzie, imprez charytatywnych, staje przed widmem zupełnego rozpadu. Wydawać by się mogło, że do pomocy kociakom stanie cała rzesza ludzi dobrej woli, którzy niemal każdego dnia publikują na swoich profilach zdjęcia biednych piesków i kotków; dla których pomoc wszelkiej maści zwierzakom, jest kwintesencją ich woluntarystycznej duszy.
Tymczasem tak się nie dzieje. Pokaźna grupa kilkudziesięciu członków i sympatyków już przy pierwszych kłopotach rozpierzcha się efemerydalnie; a gdy pojawiają się zagadnienia natury prawnej, dalsza cześć czmycha bezpowrotnie. Nikt nie chce mieć kłopotów; nikt nie chce angażować się w spory prawne. Oczywiście nikt też nie zamierza – w obronie kociaków – zaangażować się w partycypację honorarium prawnika. Przepiękna, kultowa historia ostródzkiej „Kociarni” umyka z pamięci niczym wczorajsza „relacja” z profilu koleżanki; niczym marny filmik z Tik Toka.
Zostaje garstka ludzi z sercem, tych najstarszych i najtrwalszych w uczuciach do misji, jakiej się podjęli wiele lat temu. Oni to zwracają się do mnie o bezpłatną pomoc.
Nie jestem chętny. Program charytatywny w kancelarii dawno zakończyłem, a pieski i kotki nie są z mojej bajki. Na co dzień obracam się w świecie dużego biznesu i najpoważniejszych zagadnień prawnych; ale skoro z kilkudziesięciu wolontariuszy zostaje kilka osób z iskrą; skoro wszyscy już, zdaje się, zapomnieli i odsunęli się od ostródzkiej „Kociarni”, to z przekory biorę to na warsztat.
Sąd Rejonowy w Ostródzie nie jest zbyt przychylny i oddala wniosek o zabezpieczenie roszczeń Stowarzyszenia. Nagle wszystkie instytucje w Ostródzie szukają konceptu, by zamieść sprawę kotków pod dywan. Do uszu kociarnianych ludzi docierają wprost słowa, kogo to przeciwnik nie zna w tym mieście. Tymczasem ja nie znam tu nikogo, ale lubuję się w prawie, a uzasadnienie ostródzkiego Sądu nie wytrzymało krytyki.
Prawomocnym orzeczeniem, Sąd Okręgowy w Elblągu (sygn.. akt I Cz 341/23 – doręczone z uzasadnieniem 24.10.2023 r.), zmienia postanowienie Sądu Rejonowego w Ostródzie i nakazuje przeciwnikowi Stowarzyszenia „Kociarnia”, aby ten wydał temuż Stowarzyszeniu wszystkie klucze do ostródzkiej „Kociarni” i przywrócił odciętą instalację elektryczną. Taki jest finał sprawy, która zaległa na półce mojej kancelarii w segregatorze o nazwie „Pieski i Kotki”, pośród spraw gospodarczych i kryminalnych. Chciałbym, aby sprawa ta miała swoje przesłanie dla wszystkich wolontariuszy o dobrym, acz płochliwym serduszku: Odwagi! Nie bójcie się ryzykować i nie poddawajcie się przeciwnościom losu. Jeśli jesteście już zaangażowani sercem i umysłem w dobrą sprawę, to nie zatrzymujcie się i weźcie na barki wszelkie te trudności, które mogą się pojawić w związku z Waszym wyborem. W ten sposób wykuwacie w sobie wolę i odpowiedzialność; kształtujecie charakter, który w przyszłości będzie definiował Waszą unikatową osobowość.
(-) radca prawny Piotr Brzozowski