ROZMOWA. W czwartek po godzinie 8 polskiego czasu Paulina Wiśniewska rozpocznie walkę o finał amatorskich mistrzostw świata MMA. Jej rywalką będzie Brazylijka Giulliana Perea. Przed wylotem do Abu Zabi rozmawiałem z Paulą, zobaczcie co miała do powiedzenia.
– Fajna blondwłosa kobieta uprawia MMA. Jak i kiedy trafiłaś do sali treningowej?
– Jeszcze jak chodziłam do szkoły szukałam jakiegoś zajęcia dla siebie. Miałam chyba siedemnaście lat. Gdzieś wpadłam na informacje o Joannie Jędrzejczyk, poczytałam trochę o niej i zafascynowałam się jej karierą. Pomyślałam, że skoro jej się udało to dlaczego mam tego nie spróbować. Chciałam już jeździć na treningi do Olsztyna. Ale dowiedziałam się, że w Ostródzie zajęcia mieszanych sztuk walki prowadzi trener Tomek Sobczyński. Poszłam na trening i tak do tej pory jestem w MMA.
– Wcześniej uprawiałaś jakieś inne dyscypliny sportu?
– Nic konkretnego, ale najmłodszych lat byłam aktywna. Na orliku grałam w piłkę nożną, siatkówkę czy koszykówkę z chłopakami. W podstawówce startowała w biegach, ale to były jednorazowe wybryki.
– Co jest akurat takiego fajnego w MMA, że można komuś sprawić łomot?
– Nie, tak tego nie postrzegam. Po pierwsze mam trzech braci i zawsze musiałam z nimi walczyć o swoje. Z jednym z nich jesteśmy bliźniakami i to z nim najczęściej się szarpaliśmy i tłukliśmy. Po tych dziecinnych starciach bywało różnie, ale szybko nam przechodziło. A co jest fajnego w MMA? To, że jestem w tym całkiem niezła, mogę się rozwijać i stawać w tym lepsza. Poza tym pomaga mi to wyrzucić z siebie negatywne emocje.
– Jesteś atrakcyjna kobietą, nie szkoda ci twarzy na te okładanki w oktagonie?
– Nie myślę o tym, a po drugie siniaki szybko schodzą i twarz się zagoi.
– Teraz przed tobą mistrzostwa świata, po co tam jedziesz? Jakie masz plany na później?
– Do Abu Zabi jadę po medal. Od kilku lat trenuję MMA, żeby osiągać jak najlepsze rezultaty. Na razie skupiam się na tu i teraz czyli na turnieju mistrzostw świata. Tymczasem nie myślę za dużo co będzie później.
– Jesteś dwukrotną amatorską mistrzynią Polski w MMA, da się z tego wyżyć?
– Na razie uprawianie sportu to moja wielka pasja. Jeszcze nie żyję z tego. Żeby realizować swoje sportowe marzenia, jak większość ludzi codziennie pracuję zawodowo. Pracuję w ostródzkiej firmie zajmującej się produkcją tapicerki do jachtów. Tak że codziennie praca od 6 do 15, a jak trzeba do 17, no i później trening.
– Wspomniałaś, że zainspirowałaś się Joanną Jędrzejczyk, czy chciałabyś być drugą „Dżejdżej”?
– Nie chcę być drugą Joanną Jędrzejczyk. Po prostu była dla mnie inspiracją do rozpoczęcia przygody z MMA i szanuję ją. Chcę się rozwijać i być jak najlepszą wersją siebie pod każdym względem.