GMINA MIŁOMŁYN. Nie pomogła kamera, pomocny okazał się sonar, ale najskuteczniejszy był nurek. Dosłownie napłynął na ciało wędkarza, pod którym w piątek załamał się lód. Ta wyprawa na ryby zakończyła się tragicznie.
Przypomnijmy: w piątek po południu pod wędkarzem łowiącym ryby na zamarzniętej tafli jeziora Gil Mały załamał się lód. Mężczyzna wpadł do wody i nie zdołał wydostać się spod lodu. Piątkowa akcja ratownicza strażaków zakończyła się wieczorem, ale wędkarza nie znaleziono. Na sobotni poranek zarządzona została akcja poszukiwawcza zaginionego wędkarza.
W sobotę na miejsce zdarzenia wyjechały dwie ekipy ze Specjalistycznej Grupy Ratownictwa Wodno-Nurkowego z JRG Ostróda oraz druhowie z OSP Miłomłyn. Do miejsca gdzie poszukiwany wpadł pod lód tym razem strażacy dotarli od strony jednej z kładek zbudowanych na brzegu jeziora. Stamtąd było bliżej do miejsca tragedii.
– Najpierw do poszukiwań mężczyzny użyliśmy kamery, jednak dno było tam muliste i widoczność praktycznie zerowa – powiedział Marcin Wiśniewski, oficer prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Ostródzie. – Później wykorzystaliśmy sonar i pojawiło się pierwsze wskazanie gdzie może znajdować się ciało. Następnie pod lód zszedł nasz nurek, który szybko dosłownie napłynął na ciało poszukiwanego mężczyzny.
Do przetransportowania ciała denata na brzeg wykorzystane zostały sanie używane m.in. do działań na lodzie. Kiedy funkcjonariusze z SGRW-N JRG Ostróda wydobywali spod lodu ciało wędkarza opodal na lodowej tafli spacerowali i siedzieli inni mężczyźni, którzy jak gdyby nigdy nic uprawiali wędkarstwo podlodowe.