PIŁKA RĘCZNA. Trzeba mieć nerwy ze stali, żeby podejść do karnego w takim momencie. Kilka sekund do końca meczu, remis 27:27, na siódmym metrze stanął Bartosz Idzikowski. Za pierwszym razem zamarkował rzut, za drugim rzucił zwycięską bramkę.
– Idzie nam jak po grudzie, nie wygląda to dobrze dzisiaj – mówił po pierwszej połowie meczu Krzysztof Farjaszewski, trener liderów z Morąga.
Jedynka KODO we własnej hali podejmowała czwartą w tabeli Pogoń Handball Szczecin i do przerwy morążanie prowadzili różnicą sześciu bramek (15:9). Mimo tego szkoleniowiec liderów II ligi widział rezerwy i niedociągnięcia w poszczególnych formacjach swojego zespołu. Najwięcej zastrzeżeń miał do słabej postawy środkowych defensorów, nie spisywali się też zawodnicy ofensywni. Szczególnie słabo, jak na ich możliwości grali skrzydłowi.
Jednak morążanie dopingowani przez nadkomplet publiczności w pierwszych 30 minutach rywalizacji zdominowali młodszych rywali. Kibice Jedynki KODO szczelnie wypełnili trybuny, siedzieli na parapetach, dostawione zostały dodatkowe ławki, a ci którym zabrakło miejsca siedzieli na podłodze. Nieważne jak ważne, że na dobre i na złe z Jedynką KODO. W takich warunkach nic tylko wygrywać i walczyć o awans do I ligi.
Tymczasem na początku drugiej części gry okazało się, że ocena trenera Farjaszewskiego to nie były puste słowa. Wiedział chłop co mówi. Młodzież ze Szczecina mocno zaczęła po przerwie. Szczypiorniści Pogoni kończyli swoje akcje rzutami z 9 metra i te zaczęły im wpadać. Natomiast u morążan przebudziły się stare demony w postaci nieskuteczności pod bramką rywali. W 40. min morążanie prowadzili już tylko 18:17. Na szczęście liderzy przerwali niemoc i już w 45. min znowu mieli pięć bramek przewagi. Demony jednak znowu wróciły, w ostatnim kwadransie Pogoń rzucał, a Jedynka KODO nie trafiała z kontrataków, z linii rzutów karnych, a na dodatek zdarzały się proste straty piłki. W efekcie w 59. min 27:27 i akcja gości, jednak w bramce skutecznie Adrian Zalewski. 15 sekund przed końcem Grzegorz Kozłowski urwał się rywalom i podczas kontrataku był nieprzepisowo powstrzymywany. Arbitrzy podyktowali rzut karny. Na linii 7 metrów stanął Bartosz Idzikowski, który wcześniej nie rzucił karnego. Doświadczony wojownik Jedynki KODO, spojrzał bramkarzowi w oczy, usłyszał gwizdek, zamarkował pierwszy rzut, za drugim razem rzucił obok golkipera Pogoni. Hala morąskiej “Jedynki” oszalała i wystrzeliło złote konfetti. Jedynka KODO wygrała trzynasty mecz w tym sezonie i utrzymała się w fotelu lidera.
– Musimy się przyzwyczaić, że na lidera każdy rywal będzie koncentrował się podwójnie i tego doświadczyliśmy w meczu ze Szczecinem – ocenił trener Farjaszewski. – Do tego doszła nasza słaba obrona środkowych, taka sobie gra kołowych, brak skuteczności i występ poniżej oczekiwań naszych skrzydłowych. Teraz mamy dwa tygodnie przerwy, trzeba to przepracować i przegadać.
Jedynka KODO Morąg - Pogoń Handball Szczecin 28:27 (15:9) Jedynka KODO: Plak, Zalewski, Majek - Liszewski, Jastrzębski 1, Latarski, Idzikowski 7, Kozłowski 6, Frydrychowicz 1, Sowiński 1, Bąkowski 1, Cudzewicz, Deptuła, Robak 2, Buluk 3, Rogala 6