PIŁKA NOŻNA. W eWinner II lidze Sokół Ostróda przegrał mecz, który był do wygrania. Trochę przeszkodził sędzia. Zwycięstwo Płomienia Turznica, remisy w Grunwaldu, Miłakowa i Kormorana, porażka Tęczy w klasie okręgowej.
Ostatnie 20 minut spotkania z Radunią Stężyca piłkarze ostródzkiego Sokoła grali w dziesiątkę. Była to wypadkowa słabej – jak na drugoligowe wymogi – pracy sędziego Szreka z Kielc. Najpierw nie zauważył faulu w polu karnym na Dawidzie Wojtyrze, a za chwilę drugi raz w tym spotkaniu ukarał napastnika Sokoła żółtą kartką. Od tego momentu gościom grało się zdecydowanie łatwiej i zepchnęli ambitnie grających ostródzian do defensywy. Napór zakończył się zwycięskim golem, a później jeszcze obronionym rzutem karnym przez Dominika Kąkolewskiego. Ostatecznie Radunia zdobyła pierwsze wiosenne punkty, wygrywając w Ostródzie 3:2.
A zaczęło się, można by powiedzieć, tradycyjnie wiosną – czyli początek dla Sokoła i dwustuprocentowa sytuacja Wojtyry w 25. sekundzie, który z 6 metrów nie trafił w bramkę. Później jeszcze około dziesięciu minut obecności ostródzian pod bramką Raduni i na blisko pół godziny przeniesienie wydarzeń pod bramkę Kąkolewskiego. Wtedy ostródzianie stracili pierwszą bramkę, znowu nie bez udziału arbitra, który podyktował „rzut karny z czapy”. Następnie znowu 10 minut Sokoła (5 przed i tyleż samo zaraz po przerwie) i po trafieniach Wojtyry było 2:1. Później długie opatrywanie Jana Klimka, ostródzianie w dziesiątkę i w dziwnych okolicznościach strata gola na 2:2. A co było później wiadomo.
Trzy pomyłki na niekorzyść Sokoła
Poprosiliśmy trenera Sokoła o ocenę tego co się wydarzyło przy ul. 3 Maja w 24. kolejce spotkań eWinner II ligi.
– Patrząc na ilość stworzonych przez nas sytuacji zagraliśmy dobry mecz, wykorzystaliśmy dwie z czterech dobrych okazji – mówi Wojciech Figurski, trener Sokoła. – Rzeczywiście w pierwszej połowie za mocno się cofnęliśmy na długi czas, a to dlatego, że nasi defensywni grali za blisko stoperów. Oddaliśmy pole rywalowi i po teatralnym upadku – co widać na zapisie wideo – zawodnika gości dostaliśmy karnego. To był pierwszy błąd sędziego, który miał wpływ na wynik. W ogóle arbiter pomylił się trzy razy i za każdym na naszą niekorzyść. Kolejne dwa to nie podyktowanie rzutu karnego po fulu na Wojtyrze, a później ukaranie go drugą żółtą kartką. Druga i trzecia bramka dla Stężycy to nasze błędy i złe wybory. Z wszystkich przegranych meczów, od kiedy tu pracuję, w tym najmniej zasłużyliśmy na porażkę. Został niedosyt, bo można było nawet wygrać. Cieszy, że kreujemy sytuacje bramkowe, ale jeszcze popełniamy za dużo błędów pod własną bramką.
Punktowa inauguracja w okręgówce
Wystartowała piłkarska wiosna w grupie 2 klasy okręgowej. O największą niespodziankę postarali się piłkarze Kormorana Zwierzewo. Byli skazywani na pożarcie w meczu z zainteresowaną walką o awans do IV ligi Ossą Biskupiec Pomorski. Szczególnie po tym jak trener Tomasz Chądzyński powiedział, że w okresie przygotowawczym zrealizował około 50 procent z tego co sobie zaplanował. Jednocześnie zapowiadał, że nie obawia się meczu z Ossą. A w niedzielę w Biskupcu zwierzewianie wyszli na murawę w atmosferze piłkarskiego święta, pełne trybuny kibiców, którzy zadbali o świetną oprawę spotkania. Tymczasem Kormoran nie dał im powodów do świętowania, bo zepsuł im fiestę remisując 1:1 po dobrym występie.
– Chłopaki przede wszystkim podjęli walkę, zagrali ambitnie i wywalczyli ten punkt – podsumował trener Chądzyński.
Dobrze w defensywie zagrali wysocy zawodnicy ze Zwierzewa, którzy skutecznie neutralizowali poczynania Ossy, grającej długie lagi. Poza tym udanie wykartkowanego Tomasza Śnieżawskiego zastąpił debiutant Tomasz Jagielski. Swoje dołożyły też udane interwencje Denisa Staronia. W efekcie zamiast lania zasłużony remis.
W Miłakowie można było spodziewać się takiego rozstrzygnięcia. Armia trenera Dariusza Giemzy na zmodernizowanym obiekcie w pierwszym wiosennym meczu podejmowała rycerzy spod Grunwaldu. Wyżej sklasyfikowani piłkarze z Gierzwałdu prowadzili grę, więcej czasu spędzali pod bramką MKS, ale nie potrafili sfinalizować swoich poczynań. Gospodarze natomiast grali twardo i nie przebierali w środkach by powstrzymać zespół z Gierzwałdu. Jeden z trenerów trzecioligowych z Morąg oglądając mecz ocenił go jednym zdaniem: – Piłkarska kartoflanka na poziomie A klasy i jeszcze co czwarte kopnięcie piłki „Gandalfami”.
Jak zwał tak zwał. Do A klasy na pewno niedaleko, ponieważ zmierzyły się zespoły z dolnych rejonów tabeli, które podzieliły się punktami.
Najsłabiej z naszych ekip zaprezentowała się Tęcza Miłomłyn. Na własnym stadionie podejmowała Radomniaka Radomno. Błędy z pierwszej połowy znacznie wpłynęły na końcowy wynik. Po dwóch słabych wyborach bramkarza Tęczy Macieja Pietkiewicza goście prowadzili w Miłomłynie 2:0. Szybko po przerwie wyrównał Kewin Duda. Później „tęczowi” mieli jeszcze kilka okazji, ale na boisku nad kanałem piłka już więcej nie wylądowała w bramce. W efekcie falstart na Tęczy, 1:2.
Po jedyne zwycięstwo spośród naszych drużyn sięgnął Płomień Turznica. W pojedynku piątych turzniczan z szóstym Startem o gola lepsi okazali się piłkarze z gminy Ostróda. Pierwszy wiosenny komplet punktów Płomień zdobył po golach Adriana Sadowskiego i Daniela Klebera.
– Mieliśmy jeszcze szanse na zamknięcie tego meczu wcześniej i przed samym jego końcem – powiedział Paweł Oliwa, trener Płomienia. – Fajnie, że chłopaki poradzili sobie z rywalem i presją uciekającego czasu. Cieszy mnie też postawa rezerwowych, ponieważ dali dobre zmiany, pokazali, że są pełnowartościowym piłkarzami. Pierwszy mecz o punkty za nami, pierwsze ciśnienie za nami, teraz walczymy dalej.
Był to dziewiąty mecz bez porażki zespołu z Turznicy, który traci jeden punkt do czwartej Ossy.